Popularne posty

Powered By Blogger

środa, 22 stycznia 2014

Dzień jak co dzeń, a może jednak nie?

No cóż dzisiaj nie wydarzyło się nic takiego nadzwyczajnego. :) Moja mała siostrzyczka miała dzisiaj w przedszkolu dzień babci. Rano musiała zrobić cyrk, bo ona nie ubierze białej bluzki i ryczy. Mama już wkurzona. W końcu postawiła na swoim i mama dała jej inną bluzkę. Też była biała, tylko, że miała krótki rękaw :D W drodze do przedszkola mama zapomniała pieniędzy na zakupy, więc musiałam wrócić się do domu. Gdy już doszłam do przedszkola musiałam czekać na mamę, bo poszła porozmawiać z panią. Czekałam chyba 20 min, myślałam, że za chwilę wyjdę z siebie. No bo ile można czekać, ale okazało się, że mama pomagała panią kroić ciasto. Byłam wkurzona na maks. Ja stoję na dole i się grzeje, a ona kroi sobie ciasto. Ale potem poszłam do niej na górę i pomagałam zanosić ciastka do sali. Tam była pani, którą znałam, bo opiekowała się mną, jak chodziłam do przedszkola. W pierwszym momencie mnie nie poznała, ale potem już tak i powiedziała, że bardzo się zmieniłam i wyglądam bardzo ładnie. Wiem, że to nie prawda, ale zrobiło mi się miło. Potem gdy przyszła do nas babcia powiedziała, że pani mnie chwaliła i że mówiła, że wyładniałam ;) Miło usłyszeć takie rzeczy :D

Godzinę temu dzwoniła do mnie "zastępcza przyjaciółka",którą może nazwiemy Smerfetka. Mówiłam już we wcześniejszych postach o niej ;) No ale wracając do spawy zadzwoniła do mnie i zapytała, czy chce jechać z nimi do Katowic i Krakowa. Jakoś nie byłam zbytnio przekonana do tego wyjazdu, no ale wreszcie dałam się namówić. Pojedziemy ja, Smerfetka, "On" i jego kolega, no i może nasza koleżanka. Nie chcę za bardzo jechać, bo znowu będę musiała robić wszystkim zdjęcia, ale mnie nikt nie zrobi. Nie chce być piątym kołem u wozu. Jeśli jestem im potrzebna tylko do robienia zdjęć, bo nie ma im kto robic, to nigdzie nie jadę. Niech sobie jadą sami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz